Moje rozważania zacznę nieco przewrotnie: Każdy poszukuje tego, czego w danym momencie mu brakuje. Mamy klientów, którzy preferują integratora kilku zakresów usług Facility Management, ponieważ takiej koncepcji hołdują i są przekonani o jedynej jej słuszności. Ale są też tacy, którzy zaczynają od single service concept (pojedynczej usługi), aby zaspokoić potrzebę na danym i ściśle sprecyzowanym odcinku operacyjnym swojej firmy. Istnieje też trzeci nurt kliencki, który opowiada się za modelem łączonym, wykonując część serwisów własnymi zasobami, a drugą część oddając do realizacji dostawcy Facility Management.
Tak jak kapitan dowodzi na swoim statku, tak każdy Klient autonomicznie wyznacza cele (w tym także sobie) i podąża do przodu, aby je realizować. Swój sukces może oznajmić tylko wówczas, gdy w jego rozumieniu i podejściu nie następuje znaczący przechył, którego żaden kapitan statku nie będzie ryzykował. Wie on bowiem, że brawurowy hals powoduje „wyrzucenie” szkodliwego kortyzolu, przyczyniając się do nadejścia czyhającego niebezpieczeństwa.
Kilka długich lat temu – zarządzając inną firmą na polskim rynku Facility Management – brałam udział w przetargu na zintegrowane usługi Facility Management dla ING Banku Śląskiego. Pamiętam ten przetarg, jakby odbywał się on wczoraj. Po pierwsze – dlatego, że był on kompleksowy, po drugie – dlatego, że nie było możliwości odbycia wizji lokalnej, a po trzecie – dlatego, że kontakt z tamtym zespołem FM był możliwy jedynie poprzez wymianę wiadomości e-mail. Pamiętam długie dni wypełniania kolejnych arkuszy Excel … To nie było to, czego byśmy oczekiwali…
Dziś proces ten wygląda zupełnie inaczej – każda kolejna generacja jest znacznie lepsza od poprzedniej. I za to chapeau bas!
Kluczem do wspólnego sukcesu (Klienta oraz Integratora FM) z pewnością jest rzetelnie przygotowana treść zapytania przetargowego, wsłuchiwanie się w to, co Integrator ma do zaproponowania i obopólna wymiana zdań w danym obszarze. Klient powinien zrozumieć, że im bardziej w procesie przetargowym otworzy się na Integratora, tym większa szansa na to, że wspólnie wypracują rozwiązanie uszyte na miarę. To unikalna cecha, która – spowodowana otwartym i dojrzałym podejściem – jest niczym wiatr dmuchający statek w kierunku portu gwarantującego powodzenie całego przedsięwzięcia, a także poczucia satysfakcji z podjętych decyzji.
Nasza firma każdorazowo proponuje optymalne rozwiązanie, odpowiadając unikalnym potrzebom klienta. Uważnie wczytuje się we wszelkie zapisy dokumentów przetargowych, ale też stawia na otwarty kontakt z klientem w trakcie trwania całego przetargu, aby uzgodnić z nim możliwie najwięcej szczegółów w obrębie jego oczekiwań, wymagań i celów. Jestem zwolenniczką sprzężenia zwrotnego w procesie i umiejętności w miarę zrównoważonego dawania i otrzymywania. Równość stron ma niezwykłą, trudną do przecenienia wartość, świadcząc o dojrzałości i spoglądaniu w tym samym kierunku, pomimo formalnie znajdowania się po dwóch stronach stołu.
Nasza dusza integratora jest wypełniona innowacjami, a także radami, którymi dzielimy się z naszymi klientami. To także odwaga, by czasami powiedzieć, że mamy odmienny pogląd, dlatego zalecamy rozważenie zmiany stanowiska, podając argumenty przemawiające za konkretnym sposobem rozwiązania danego problemu. Jesteśmy otwarci na wszelkie scenariusze, ale najbardziej cenimy dojrzałość, otwartą komunikację i wzajemny szacunek – i tym trzem założeniom zawsze hołdujemy.
I tak jak kiedyś klasyk kinowy: „O jeden most za daleko”, tak my jesteśmy zawsze o jeden krok przed naszym klientem, wsłuchując się w jego potrzeby i nieustająco rozglądając w kierunku, w którym dopiero zacznie się rozglądać.